Autor, adresaci i czas powstania listu. Już od starożytności chrześcijańskiej powątpiewano w Piotrowe autorstwo „Drugiego Listu”, którego miejsca powstania i adresatów (konwertyci z pogaństwa? całe chrześcijaństwo?) nie znamy. Chce on bardzo – bardziej niż „Pierwszy List” – uchodzić za Piotrowy (por. 2 P 1,1.14–18; 3,1.15). Dzisiejsza nauka przypuszcza, że ówczesnym zwyczajem jakiś późniejszy uczeń, w latach 80–90, przypieczętował swoje pismo autorytetem św. Piotra, może posługując się jakimś jego dokumentem, przykrawając go do potrzeb Kościoła swoich czasów i uzupełniając Listem św. Judy. Pamiętajmy, że prawdą wiary jest, iż każda księga Pisma Świętego stanowi równocześnie Słowo Boga i człowieka; jak się ten człowiek nazywał, to sprawa nauki, nie wiary. Drugi List św. Piotra wszedł więc do kanonu jako autentyczne orędzie apostolskie i to nam wystarcza.
Treść i orędzie listu. Autor stawia sobie za cel ostrzec chrześcijan – za Listem św. Judy – przed fałszywymi nauczycielami. Pierwszy list to list radości i przynależności do Chrystusa, a nawet cierpień dla Niego, drugi – to list lęku oraz pragnienia znalezienia odpowiedzi na wątpliwości zrodzone na skutek odwlekania się paruzji, czyli przyjścia Pańskiego.
Jak złodziej przyjdzie Dzień Pana – powtarza autor za samym Jezusem (Mt 24,43). Nie chodzi mu jednak o powrót prywatny, czysto duchowy. Autor pisze o spaleniu nieba, rozsypaniu się gwiazd, spłonięciu ziemi i jej dzieł. Gdy tak dopełnią się losy wszechświata, rozpocznie się sąd. Nadzieja eschatologiczna chrześcijanina nie odnosi się więc tylko do „zbawienia dusznego”, lecz obejmuje także ciało człowiecze, całą ludzkość, cały wszechświat. Skąd autor zaczerpnął ideę kosmicznego pożaru? Teksty prorockie wielokrotnie mówiły o ogniu jako narzędziu kary Bożej (zob. Iz 65,17; Dn 7,9n.), a także o powszechnym odrodzeniu. O ogniu przy końcu świata mówił Jezus Chrystus, a także Paweł, Jan, tradycja judaistyczna, literatura qumrańska, pisarze chrześcijańscy.
Oczywiście tej scenerii apokaliptycznej nie należy brać dosłownie. Nie zapominajmy o rodzajach literackich w Biblii. Po prostu autor tego listu mówi o końcu zgodnie ze współczesnymi mu pojęciami, w obrazach użytych przez samego Chrystusa, w języku obrazowym Pierwszego i Nowego Testamentu. Z tym że nadał mu – to jego wkład oryginalny w apokaliptykę Nowego Testamentu – swoje piętno bardziej uniwersalistyczne, bardziej moralne. Język drugiego listu więc jest czcigodny i natchniony, ale jego istotą jest orędzie, nie obrazy. I jak opis stworzenia mówi o realnym wydarzeniu zaistnienia świata dzięki stwórczemu aktowi Boga, tak i wydarzeń dotyczących końca nie można traktować jako czystego symbolu. Spod tej szaty tradycyjnej, klasycznej wydobywamy prawdę objawioną, że Bóg odnowi całkowicie ten nasz świat. Nie „jak” odnowi (obraz), lecz „że” odnowi (orędzie).
Nadejście Pana i dokonanie dzieła nowego stworzenia, czyli eschatologiczne działania Boga, stanowią centrum oczekiwania chrześcijańskiego, a to wymaga dostosowania swego życia do woli Tego, na Kogo się czeka. Jednak i tu „święte postępowanie i pobożne życie” nie oznacza ucieczki od świata, lecz wierność woli Boga w wypełnianiu własnego życiowego zadania. Ponieważ Bóg pragnie nawrócenia i zbawienia wszystkich, chrześcijanin może przez postępowanie zgodne z wolą Boga i przez świadectwo własnego życia „przyśpieszyć” nadejście Dnia Bożego.
Dzisiejszy świadomy czytelnik tego fragmentu Pisma Świętego wie, że zanim nastąpi paruzja, trzeba cierpliwego oczekiwania całej ludzkości, mozolnego dopełnienia się historii zbawienia, rozgłoszenia Słowa Bożego. I wie, że w tym długotrwałym procesie on sam ma być zaczynem, aktorem i robotnikiem. Wie i cieszy się, że jego wysiłek może przyśpieszyć nadejście Pana, przybliżyć nastanie „nowego nieba i nowej ziemi, w których sprawiedliwość mieszka” (3,13).
Przerażającemu opisowi końca świata przeciwstawiona jest wspaniała perspektywa tego, co nastąpi potem, a w czym już teraz chrześcijanin ma brać najaktywniejszy udział. Oczekując paruzji, czekamy nie na śmierć świata, lecz na jego nowe narodziny; nie na koniec świata, ale na nowe niebo i nową ziemię, jak mówi autor obrazowo za Izajaszem, Pawłem i Janem. Czekamy więc na nowy świat dla ludzkości wyzwolonej z grzechu, strachu, choroby, wojny i wszelkiej niesprawiedliwości. Widzimy, jak daleka jest apokalipsa św. Piotra i nadzieja pierwszych pokoleń chrześcijan od naszych indywidualistycznych idei zbawienia.
Bóg przychodził niejednokrotnie i przychodzi ciągle w historii ludzkiej. Zanim więc Pan, „Złodziej nocny”, powróci definitywnie (por. 3,10), powinniśmy przygotować Mu drogę i wraz z Nim, już dzisiaj, budować Nowe.
ks. Michał Czajkowski