Adresat, adresaci i czas powstania listu. Pomimo swego tradycyjnego tytułu List do Hebrajczyków nie jest listem we właściwym tego słowa znaczeniu: nie ma adresu i wstępnych pozdrowień, a jego końcówka (13,22–25) odnosi się tylko do parenezy (13,1–9.16–19). Rozpoczyna się od razu mocnym twierdzeniem dogmatycznym, a jego gatunek literacki jest przedmiotem dyskusji.
Niczego pewnego nie wiemy o dacie i miejscu jego napisania ani też o jego adresatach. Jest cytowany przez Klemensa Rzymskiego (po roku 70); kult w świątyni jerozolimskiej, jak wynika z listu, jeszcze istnieje, mógł więc powstać na początku wojny rzymskiej (rok 66?). Jego greka jest piękna, styl wyszukany, wręcz retoryczny, dopiero pod koniec znajdujemy pewne akcenty osobiste, np. w zdaniu w pierwszej osobie: „Szczególnie zaś proszę, żebyście tak czynili, abym mógł do was szybko powrócić” (13,19). Ostatnie zdania (13,20–25) zostały prawdopodobnie dołączone do listu, stanowiącego być może traktat teologiczny lub pisaną homilię (por. 13,22: „słowo zachęty”).
Owi Hebrajczycy (Jakub Wujek dał tytuł: „List Pawła Apostoła do Żydów”, Wulgata: „Epistola Pauli ad Hebraeo”) to prawdopodobnie judeochrześcijanie, za czym przemawia mnogość odwołań do Pierwszego Testamentu i do kultu sprawowanego w świątyni w Jerozolimie. Mogą to być kapłani albo lewici, którzy uwierzyli w Jezusa: „także wielu kapłanów ulegało wierze” (zob. Dz 6,7). Są uczniami pierwszej godziny, chrześcijanami nie od dzisiaj, ale stali się już ociężali w słuchaniu i pozbyli się pewności wiary (zob. 5,11–12; 10,32.35). Autor chce podtrzymać ich na duchu, ukazując wielkość Chrystusa i nowego porządku, którego On jest arcykapłanem. Kto jest autorem? Nie wiemy. Przeciwko Pawłowemu autorstwu przemawia styl listu i jego słownictwo, a także teologia, chociaż nie brak w niej elementów myśli Pawłowej i Janowej.
Arcykapłaństwo Jezusa Chrystusa. List do Hebrajczyków przedstawia odkupienie jako kultowy dramat. Chrystus jest jego Arcykapłanem: „poznajcie Wysłannika i Arcykapłana wyznania naszego, Jezusa” (3,1; por. 4,14; 8,1; 9,11). A więc także Pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem, albowiem „wybrany spośród ludzi, dla ludzi jest ustanowiony na służbę Bogu, aby składał dary i ofiary za grzechy” (5,1). Syn Boży, współstwórca świata, wyniesiony ponad aniołów (zob. 1,2–14; 2,5–8), stał się podobny do nas we wszystkim, by dzielić nasz los i wstawiać się za nami (zob. 2,10–18; 5,7; 7,25). „Nie mamy bowiem Arcykapłana, który nie mógłby współcierpieć z nami w słabościach naszych” (4,15), ponieważ i „sam podlega słabości” (5,2).
Lewicki arcykapłan raz w roku wchodził do Miejsca Najświętszego z krwią ofiar „za siebie i za grzechy popełnione nieświadomie” (9,7; por. Kpł 16,14–19), Chrystus natomiast „nie z krwią kozłów i cielców, lecz przez własną krew wszedł raz na zawsze do Świątyni [niebiańskiej]” (9,12); aby Ojcu własną krew ofiarować, „nie do ręką uczynionego [Miejsca] Świętego […] wszedł Chrystus, ale do samego nieba” (9,24).
Jedność Pierwszego i Nowego Testamentu. Wszystkie te i inne myśli rozświetlone są paralelami z Pierwszego Testamentu. List jest pierwszą tak ambitną próbą chrystologicznej interpretacji pierwszej części Biblii. Autor nie tylko posługuje się Pierwszym Testamentem dla wzmocnienia swoich argumentów, ale widzi w nim także źródło wiary, które rzuca nowe światło na Osobę i misję Chrystusa – Arcykapłana nowej służby.
Stary kult jest jedynie zarysem liturgii niebiańskiej (por. 9,9; 11,10), świątynia jerozolimska jest tylko „praobrazem tego, co prawdziwe” (9,24, por. 8,5). A ofiary w niej składane? Niemożliwe jest, żeby krew byków i kozłów odpuszczała grzechy (zob. 10,4). Potrzebna jest ofiara „wewnętrzna”, osobista, gotowość do posłuszeństwa Słowu Bożemu, zgodnie z psalmem (40,8–9): „Oto przychodzę […], abym czynił, Boże, wolę Twoją” (Hbr 10,7; zob. 10,5–10). Stary Testament jest niedoskonałym obrazem późniejszej rzeczywistości: Prawo bowiem, Tora, miało tylko „cień przyszłych dóbr, a nie prawdziwy obraz rzeczy” (10,1). Ale zarazem jest ono z tą przyszłą rzeczywistością zbawczą organicznie związane.
Bezdomność chrześcijan na ziemi. Chrystus nie jest sam: toruje drogę do nieba chrześcijanom jako ich „Poprzednik” (6,20), „Przywódca” (2,10) i „Pasterz” (13,20): mamy „odwagę wejścia do [Miejsca] Świętego przez krew Jezusa, które odnowił dla nas jako drogę nową i życiodajną” (10,19–20). Życie chrześcijan to pielgrzymowanie do góry Syjon i do miasta Boga żywego, Jeruzalem niebiańskiego (12,22; por. 4,16), to liturgiczna procesja, której przewodzi Chrystus jako Arcykapłan, „nowy Mojżesz” prowadzący swój lud do Ziemi Obiecanej. Na tej ziemi jesteśmy bezdomni, bez ojczyzny, „obcy i wędrowcy” – w drodze do domu Ojca (zob. 11,13–16). Tam nasz Najwyższy Kapłan ma swoje mieszkanie (3,2–6; 10,21). Jest to wędrówka (10,22; 11,6), która rodzi się z przyjęcia Słowa Bożego (12,25) i okazuje się w wiernej, tak potrzebnej wśród ucisków wytrwałości (3,7–4,13; 6,11; 10,32–36). Jesteśmy wzywani do pełnego zaufania Bożej Opatrzności, za heroicznym przykładem ojców (rozdz. 11). Byli to ludzie, „których świat nie był godny” (11,38).
ks. Michał Czajkowski